poniedziałek, 15 września 2014

Tak, to znowu ja.

Chciałam was z góry przeprosić za błędy i życzyć miłego czytania. ;) Tak, wiem, że fabuła nieco podobna jest do serii Jutro, ale wydarzenia nie będą takie same.:)

sobota, 13 września 2014

                                                     Rozdział 1

To był spokojny dzień. Słońce ogrzewał swym dotykiem, lekki wiatr swawolił z włosami, a woda leniwie szumiała. Przed moimi oczami rozpościerał się cudowny widok. Rozległe, zielone lasy, ośnieżone góry w oddali...
Ale miałam już dość tego miejsca. Codzienna dwudziestokilometrowa jazda na motorze w jedną stronę i z powrotem. Zaś zimą wstawanie o 5 nad ranem i odśnieżanie połowy drogi.
I jak tu nie zfiksować? To nie za dużo jak na 17-letnią dziewczynę?
Przynajmniej dobrze, że miałyśmy towarzystwo. Miałyśmy, to znaczy ja, Ruby i moja matka.

Pff... Ale tacy sąsiedzi!
Zwariowana babcia mieszkająca z psami, małym obskurnym domku.Wyżej, bogata rodzinka razem ze swoim synkiem, Lee. Tsaa, moim rówieśnikiem, który był gwiazdą szkoły. Skłamałabym mówiąc, że nie był przystojny, ale....jego charakter. Może nie znałam go zbyt dobrze, jednak jego zachowanie mówiło wszystko.
Udawał, że jestem niewidzialna, mijał mnie bez słowa, nawet kiedyś jadąc swoim wypasionym jeep'em ochlapał mnie błotem.
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego moja mama go lubi. Jak ona to zawsze powtarza....'' Nie rozumiem Ruby dlaczego nie kolegujesz się z tym kulturalnym chłopcem. Przecież za każdym razem mówi mi 'dzień dobry' ''.
Ha! I dlatego jej nie rozumiem.

Ale skończmy rozmowę o tym chłoptasiu. Mamy inne zmartwienia. No...
-Ruby!

Głos mamy przerywa mi moje codzienne rozmyślania.

- Ruby, spóźnisz się!
  
Tak, mamo, spóźnię się. Jest godzina 6:20, a lekcje zaczynają się o 8:00. Z pewnością.

- Już!- odkrzykuję rodzicielce

Szybko wyskakuję spod kołdry i pędzę do łazienki umyć zęby. Następnie, z prędkością światła ubieram się w rurki, niebieską koszulę, a na siebie zarzucam kurtkę w moro.
W biegu chwytam plecak i ruszam w kierunku kuchni, zbiegając co drugi schód .
Zatrzymuję się tylko przed zdjęciem mojego brata, który zginął na froncie, jako żołnierz.

-Kocham cię, Hunter- szepczę, dotykając jego uwiecznionej na "dziele", twarzy 
Mam stalowe nerwy. Jestem bez uczuć. Od 2 lat nie uroniłam ani jednej. Naprawdę. Ani jednej.

Wracając.
W szkole jestem typem ''średniaka''. To znaczy, że nie należę ani do outsider'ów, ani do kujonów, chociaż niezle się uczę.

-Rubyy!!!- głos mamy wzrasta do granic wytrzymałości.

Otrząsam się ze wspomnień i przeskakuję ostatnie stopnie.

- Weź śniadanie!- krzyczy mama, całując mnie przelotnie w policzek
- Lecę mamuś!- jestem już przy drzwiach.
- Ech... Kluczyki do motoru, gapo !- rzuca mi je.
Heh.

-Dzięki, pa! Będę o 17:00! Mam trening z siatkówki!- zatrzaskuję drzwi za sobą

Otwieram garaż i zapalam swojego crossa, którego dostałam w spadku po Hunterze.
Zakładam kask i przy okazji spoglądam w okno naszych kasiastych sąsiadów. Nie żebym narzekała na bark gotówki, ale ... no wiecie.
Co dziw świeci się u nich światło i widać, że niespokojnie krzątają się po pokoju. Wow.


Ech. Już jesień. Pózniej znowu wstawanie o 5:00. Doprawdy, przekichane.

Wciskam dwójkę i ruszam z miejsca, kierując się w stronę drogi ''głównej".
Przygazowywuję do 90 km/h i jadę prosto przed siebie.

**********

Dokładnie po 20 minutach jestem przy szkole Ice High. Tak wiem, chora nazwa.

Parkuję obok....jeep'a Lee, który, nie do wiary, jest już w szkole ! Co się stało?

Ach, no przecież! Dziś wybory do samorządu szkolnego. Lizus.

- Ruby!

Auć! Co do...

- Gace! Co tak wcześnie?

Żeby byoł jasne. Grace to moja przyjaciółka. Znamy się od dobrych, dwunastu lat. Niestety, widujemy się ze sobą zbyt rzadko, gdyż ona mieszka tutaj, w mieście. Czasami nocuję u niej, ale tylko wtedy, gdy mojej mamy nie ma w domu. Od śmierci Huntera jestem  przy niej zawsze.

- Ruby, słyszałaś?!- Grace jest cała wystraszona

- Gigi, uspokój...

- Boże! Nie słyszałaś!- dziewczyna zaczyna panikować- Szykuje się wojna!! Japonia na nas najeżdża! O mój..

Chyba za dużo wypiła na wczorajszej imprezie. Co ona wygaduje?

- Grace...- chcę ja przytulić
- Ty mi nie wierzysz!- odpycha mnie- Jesteś.... zacofana! Żyjesz tam, w tej dziurze i nie masz o niczym zielonego pojęcia! Popatrz zresztą na siebie! Wyglądasz jak...jak jakaś szkapa!

Szczęka mi dosłownie opadła. Czy ja się przesłyszałam?

Patrzę jak odchodzi. Krucha blondynka, o zielonych oczach. Nawet nie raczy się obrócić. Podła żmija.

Niee.. Tylko nie to.
Na dodatek, ten...grrr Lee musiał widzieć całe zajście. Już cała szkoła będzie wiedzieć o naszej kłótni. Super. Naprawdę super.

Przechodzę obok niego, mierząc go moim, super morderczym, wzrokiem. Już mam zamiar zatrzymać się i przemówić mu do rozsądku, ale z końca korytarza woła mnie mój najbliższy przyjaciel, Max. To wysoki okularnik, dobrze się uczy i jest nieco gapowaty. Ale i tak go kocham miłością braterską.
Jedynie co mnie wkurza, to fakt, że przyjazni się również z Lee. Ja się pytam, co to ma być?

- Ruby, chodz do nas!- przy Maxie zauważam Grace oraz Lee, swobodnie ze sobą rozmawiających

Cały gniew się we mnie gotuje.

-Muszę jeszcze iść do biblioteki- kłamię i pośpiesznie kieruję się w stronę klas.

Skręcam w prawo i jestem na miejscu.
Moja pierwsza lekcja to geografia, dlatego siadam na krześle i odpoczywam przed męczącym zajęciem.

   Naprawdę zdziwiło mnie to, że Grace tak spokojnie rozmawiała z Lee. Przecież oni się nienawidzili. No właśnie. Nienawidzili.

Uuugh. Skup się. Nic..
-Ruby!

Czy oni wszyscy powariowali dzisiaj??
-Zostajesz na treningu?- to Marc, drugi najlepszy siatkarz po Panie Popularnym

-A mam inny wybór?
- He, nie?- uśmiecha się figlarnie- Grace też zostaje?

Bezczelny.
-To się jej zapytaj- parskam gniewnie
- Uhuu, wyczuwam kłótnię- śmieje się, nie zważając na mój ton- Ach, zapomniałbym! Ile osób w waszej klasie ma 6 z PE?

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No przecież! Od lat podkochuje się w Grace.

- Ja i... twój przyjaciel Lee. Czemu pytasz?
- Jutro rano macie zgłosić się do dyrektora, na 6:00- podnosi ręce w górę- Nic nie wiem, naprawdę.

Ciekawe. Przecież nic nie przeskrobałam.
- Dzięki.
Wybiega, machając mi ręką.
Akurat w tym samym czasie wszyscy zaczynają się schodzić do klasy.
Tsaa, zapewne będę siedzieć sama.
O! Jak przykro. Pan Popularny już nie prowadzi dyskusji z przyjaciółmi. Ojć.

- Wszyscy siadadać!- do pomieszczenia wchodzi nauczyciel- Mam ogłoszenie dla osób mających oceny celujące z PE!

Oho.

 - Dzisiaj po lekcjach stawicie się u pana dyrektora- spogląda uważnie na nas- A teraz przejdźmy do lekcji.

Kieruję wzrok na Lee. Wydaje się być ciut zdenerwowany. Ciekawe.

**********

Uff... Jeszcze 30 minut i hop.... do dyrka.

-Ruby skup się! - to Marc, który upomina mnie, gdyż piłka ląduje zaraz obok mnie

- Cholera!- krzyczę, bo nie udaje mi się przeserwować

Niestety, jestem jedyną dziewczyną w drużynie. Rodzynek.

- Dobra, kończymy!- krzyczy Lee, który jest kapitanem- Nie wiem co się z wami dzieje.

Z wściekłością zbiegam z boiska i biorę plecak do ręki.

-Ej, czekaj!- woła mnie Lee
- Ej, ja mam imię Panie Popularny- odparowywuję mu

Nie czekając na niego pukam do drzwi dyrektora. Co dziw, chłopak stoi zaraz za mną.
-Wejść!

Odważnie wkracza, do jego gabinetu.

- Ruby King i Lee Lockwood- odzywa się siedząc w swoim czarnym jak noc, fotelu- Nie będę owijać w bawełnę, walę prosto z mostu, dobrze?

Kiwamy głową.

-Jak słyszeliście, szykuje się nam wojna. Właśnie, od jutra włączymy nasz system alarmowy. Nasza władza wydała polecenie, by z każdej szkoły wybrać dwóch najsprawniejszych uczniów z całej szkoły, aby ci mogli rozpocząć krótkie szkolenie wojskowe. Tak, dobrze usłyszeliście. Zostaniecie żołnierzami i będziecie bronić naszego kraju.

CO?! CO ON WYGADUJE?! SIEDEMNASTOLATKOWIE ŻOŁNIERZAMI?!

- Ale panie dyrektorze- głos zabiera Lee- My mamy dopiero 17 lat i...
- I co?- dyrcio się wkurza- Nie macie tu nic do gadania! Jutro o 6:00 was tu widzę! A teraz wynocha !

Dalej to do mnie nie dociera. Stoję jak słup soli.

- Do wi.. zobaczenia- kontynuuje Lee

piątek, 12 września 2014

Shit! To znowu ja. Tak, tak usunęłam niechcący tamtego posta i muszę od nowa pisać. Nie ;cc

                                              


                                                        Prolog
I znowu nie śpię. Zamykam oczy, ale mam przed sobą Twoją twarz, Twoje zrozpaczone spojrzenie, błagające o pozostawienie Cię na śmierć. Próbuję usunąć Cię z mojej pamięci, wymazać z mojej duszy, zabić Twoje spojrzenie. Ale nie daję rady. To jest  za silne, za bardzo rozpaczliwe, by cokolwiek osiągnąć.

Proszę. Czy to jest dla Ciebie takie trudne, że nie możesz odezwać się do mnie ani jednym słowem? Takie trudne?

Zresztą powinnam się tego po tobie spodziewać. Ile dla Ciebie liczyłam? No proszę.
Powiedz ile?

Nic.
Ani ziarnka.

Uratowałam Ci nie raz życie. Tak, to byłam ja. Nie chciałam żebyś miał wobec mnie jakiś cholerny dług.



W tej chwili pewnie czytasz moje słowa i myślisz: ''Czy ta idiotka próbuje się zabić?''.
Nie, nie próbuję.
Życie jest dla mnie o wiele cenniejsze niż Ty.

Pewnego dnia znowu się spotkamy. Minę Cię wtedy bez słowa i odejdę. Po prostu zapomnę o Tobie. Zapomnę o tych latach, kiedy dręczyłam się co ze sobą zrobić.

Ale teraz...

Teraz opuszczam to miejsce, w którym wspólnie się wychowaliśmy. Ja, twoja ex-przyjaciółka odchodzę. Daję Ci przestrzeń. Inaczej wolność osobistą, jak wolisz.

Te kilka miesięcy nas do siebie zbliżyło.
Ale ona..
Wszystko zepsuła. Zniszczyła.
Rozkochała.

Ona.



Wojna.

                                                                      Ruby